Biszkoptowy omlet 'nadziany' wiórkami kokosowymi i żurawiną
Ponuro, brrrr... Dobrze, że wczoraj biegałam. Bo dziś jest naprawdę paskudnie i nie sądzę, żeby do wieczora miało się coś zmienić. Na ocieplenie biszkoptowy omlet i pyszna kawa (jedyna właściwa, moja ulubiona :D). Omlet chyba bardzo starał się dobrze wypaść, bo wyskoczył z patelni żółciutki (hehe, niczego nie dosypałam!).
Od kilku dni jestem zła na swoje śniadania. Zjadłabym twarożek, wypiła mleko, wbiła łyżkę w kaszę manną i wymieszała wszystko z jogurtem. No cóż, wracamy do rzeczywistości :)
W czym tkwi tajemnica puszystych omletów?
Po pierwsze, jeśli robimy go z dwóch jaj, to patelnia nie może być za duża (to raczej oczywista oczywistość :D), moja ma 17 cm średnicy.
Po drugie, metoda wykonania. Ja robię dokładnie tak, jak zwyczajny biszkopt i nigdy mnie ten sposób nie zawiódł. Oddzielam żółtka od białek. Białka miksuję na pianę, a dla jej usztywnienia dodaję partiami cukier, potem po jednym żółtku. A mąki delikatnie, naprawdę delikatnie dodaję mieszając łyżką.
I dobra wiadomość dla bezglutenowców: omlet na bazie mąk ryżowej i ziemniaczanej również jest wyśmienity, przetestowałam :)
witaj w klubie niedzielnych omletów ^^
OdpowiedzUsuńIdealny !
tak mi się wydaje, że niedziele są idealne na omlety. a może omlety są idealne na niedziele? ;P
OdpowiedzUsuńPuszysty i pyszny, kocham :)
OdpowiedzUsuńAle puszysty.;)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie! <3
o jaa... takie słoneczko na początek dnia z pewnością rozproszy chmury!
OdpowiedzUsuńzgadzam się, ubite białka dodają omletom puszystości!
OdpowiedzUsuńW pomniejszeniu myślałam, że to placuszki. :D
OdpowiedzUsuńAle piekny, puszysty ;)
OdpowiedzUsuńmmm omlet-puchatek :).
OdpowiedzUsuń