niedziela, 8 lipca 2012

#85 Inne zastosowanie opiekacza

Opiekacz to taki mały piekarnik, prawda? Więc czemu nie użyć by go właśnie z piekarniczym przytupem? Ja oczywiście bawiłam się wyłącznie ze składnikami, które wolno mi jeść. Ale już wyobrażam sobie jakie cuda moglibyście wyczarować mając do dyspozycji jaja, mleko, jogurt, czekoladę. Ciastka w śniadaniowym stylu w kilka minut - wyśmienicie :)


Ciastka z opiekacza 
bez glutenu, jaj, nabiału
(8 sztuk) 


1/2 szkl. wody
2 łyżki mąki (u mnie gryczana)
2 łyżki płatków (u mnie gryczane)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki sody + proszku do pieczenia
2 łyżki dżemu (u mnie malinowy)
1 łyżeczka cukru wanilinowego
1,5 łyżki zmielonego lnu + 4-5 łyżek wody


Siemię lniane łączymy z gorącą wodą, mieszamy i odstawiamy aż 'napuchnie'. Do składników mokrych (czyli wody i dżemu) dodajemy składniki suche oraz jeszcze ciepłą mieszankę lnu, dokładnie mieszamy trzepaczką. Rozgrzewamy opiekacz, smarujemy odrobiną tłuszczu i łyżką nakładamy ciasto (nie za dużo, żeby nie wyciekło). Pieczemy około 7 minut (w zależności od mocy opiekacza, mój jest dość leciwy i ma swoje ograniczenia). 


czwartek, 5 lipca 2012

#84 Ananas w cieście

Owoce w cieście to naprawdę pierwszorzędne danie. A na mnie czekała puszka ananasów. Jeśli do tego dołożyć męczący od kilku dni głód czegoś słodkiego, to efekt musiał być jeden - kolejne pyszne śniadanie :)



Ananas w cieście
(9-10 sztuk)


puszka ananasów
2/3 szkl. syropu z odsączonych ananasów
3 łyżki mąki (u mnie gryczana)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + sody
1,5 łyżki zmielonego lnu + 4-5 łyżek wody
1 łyżeczka cukru wanilinowego


Siemię lniane tradycyjnie zalewamy gorącą wodą, mieszamy i odstawiamy. Krążki ananasa odsączamy. Do odmierzonej ilości syropu pozostałego z ananasów dodajemy resztę składników wraz z mieszanką lnu. Każdy plaster ananasa maczamy w cieście, układamy na gorącej natłuszczonej patelni i smażymy z obu stron na złoto. Pyszności.


niedziela, 1 lipca 2012

#83 Delicious Forever

Chciałoby się napisać 'pudding czekoladowy' - zaprawdę brzmi lepiej i przywodzi na myśl wszystkie najlepsze na świecie desery o kakaowej nucie - niestety, co kto może, u mnie karob i basta. Poza tym zdążyłam się już przekonać do smaku tegoż i przyznaję, że z każdą kolejną degustacją jestem coraz bardziej zadowolona. Spotkało mnie natomiast miłe zaskoczenie związane z... gruszką :) Przez wiele, wiele lat do ust nawet nie zbliżałam tych owoców, więc mam trochę do nadrobienia. I dopiero dzisiaj pierwszy raz spróbowałam gruszek nashi (ale co ja się namęczyłam z ich kupnem to oddzielna historia).  Wracając do nashi - gruszka to czy jabłko, nieważne, chociaż pomylić się jest łatwo.  Pochodzą z Azji Wschodniej, zwane są gruszką japońską (lub koreańską), a nawet gruszką-jabłkiem. W smaku bardziej soczyste niż gruszki, bardziej ziarniste niż jabłka. Nawet dość twarde owoce są niezwykle słodkie i pełne soku. Jeśli więc w najbliższych dniach zbłądzimy w dziale warzywno-owocowym, postarajmy się nie wychodzić bez porządnej porcji nashi :) 




Karobowy pudding ryżowy z karmelizowaną gruszką nashi
(duża porcja na raz lub dwie mniejsze)

0,5 szkl. tyżu arborio
1,5 szkl. wody (lub mleka)
2 płaskie łyżki karobu
1 łyżeczka cukru wanilinowego
szczypta soli
1 łyżeczka cukru (lub innej dowolnej substancji słodzącej)

gruszka (u mnie nashi)
1 łyżeczka cukru wanilinowego
1 łyżka cukru
kilka łyżek wody

Do gotującej się wody (mleka) z dodatkiem cukru i szczypty soli wsypujemy ryż. Gotujemy na małym ogniu przez ok 20-25 minut, mieszając od czasu do czasu tak, aby pudding nie przywarł do dna garnka. Pod koniec gotowania dodajemy rozprowadzony w kilku łyżkach wody karob i całość dokładnie mieszamy. Gruszkę myjemy, pozbywamy się gniazda nasiennego, kroimy wzdłuż na grubsze plastry. 
W osobnym garnuszku (ja robię to na patelni) zagotowujemy kilka łyżek wody z cukrem i cukrem wanilinowym, a następnie układamy na dnie plastry gruszek. Prażymy tak kilka minut aż gruszka zmięknie, a syrop lekko zbrązowieje. Pudding przekładamy do pucharków, ozdabiamy gruszką i polewamy syropem. Smacznego!


sobota, 30 czerwca 2012

#82 Makowce prosto z patelni

Te makowczyki to próba odgadnięcia mojego organizmu. Sprawdzam swoją tolerancję (albo i nie) na mak. Za kilka dni okaże się, czy zjem je jeszcze w przyszłości. Proszę trzymać kciuki! :) 
A cóż o samych plackach? Na plus: idealnie wyczuwalny smak maku (na szczęście niezbyt gorzkawy), chociaż gdybym mogła, to dodałabym jeszcze skórki pomarańczowej (co gorąco polecam!). Aaa i zdaje się, że są dość 'chude' - nie zawierają nabiału, jaj, tłuszczu (tego ostatniego tylko tyle, co do smażenia). 



Makowce z patelni
bezglutenowe, beznabiałowe, bezjajeczne
(6 sztuk)


2/3 szkl. wody gazowanej
2 łyżki mielonego maku
2 łyżki mąki (u mnie gryczana)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + sody oczyszczonej
1 łyżeczka cukru wanilinowego
1,5 łyżki zmielonego lnu + 4-5 łyżek wody
garść suszonych śliwek
garść migdałów


Zmielony len zalewamy gorącą wodą, mieszamy i odstawiamy na kilka minut. Śliwki w zależności od wielkości kroimy na mniejsze kawałki (u mnie na połówki). W naczyniu łączymy wodę gazowaną z makiem, mąkami i resztą składników suchych, dodajemy również śliwki i migdały, a na koniec mieszankę z lnu. Dokładnie mieszamy. Smażymy na natłuszczonej gorącej patelni z obu stron. Smacznego!



wtorek, 26 czerwca 2012

#81 Pancakes z ziarnami ekspandowanymi

Przyśniło mi się :)
Placki vel. pankejki owsiane lub otrębowe widziałam już niemal wszędzie, ale czy ktoś próbował tychże z ryżem preparowanym i gryką ekspandowaną? Efekt? Puchate, delikatne, w smaku gofrowo-ciastkowe. Połowę placków usmażyłam z plasterkami nektarynki, ale jeśli mam być szczera, to bardziej smakowały mi 'na sucho' (nawet konfitura była zbędna).




Pancakes z ziarnami ekspandowanymi
bezglutenowe, beznabiałowe, bezjajeczne
(8 sztuk)


2/3-3/4 szkl. wody gazowanej
1/2 szkl. preparowanego ryżu
1/2 szkl. ekspandowanej gryki
1 łyżka mielonych migdałów
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 łyżki mąki (u mnie gryczana)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + sody
1,5 łyżki zmielonego siemienia lnianego + 4 łyżki wody
cynamon (opcjonalnie)


Siemię lniane jak zwykle zalewamy gorącą wodą, mieszamy i odstawiamy. Resztę składników łączymy, wystarczy wymieszać łyżką. Na koniec dodajemy mieszankę lnianą, et voilà! Wystarczy już tylko usmażyć z obu stron na gorącej natłuszczonej patelni i cieszyć się ich smakiem :)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...