Algorytm tego śniadania przedstawia się następująco:
moje kolejne śniadaniowe poszukiwania zainicjowała chęć wykorzystania makaronu ryżowego i tym razem warunek był jeden: brak mleka. Moją uwagę przykuł przepis na popularny w Indiach deser Semiya Payasam, czyli pudding na bazie makaronu vermicelli (ryżowy właśnie). Niestety mleko (a w moim przypadku jakikolwiek produkt mlekopodobny), które jest jego istotniejszym składnikiem chwilowo opuściło moją lodówkę. Ale, ale, wprawne moje oko odnalazło (a wujek google podsunął) wariację na temat tego przepisu - Sevia Kesari. Poddałam go pewnym modyfikacjom. Żałuję, że nie uprażyłam makaronu, bałam się jednak że nasz rynkowy ryżowy tego nie przetrwa (następnym razem zaryzykuję!).
Podsumowanie: zakochałam się! Naprawdę! Dobór składników bardzo przypadł mi do gustu - marchwiana słodycz, kokosowa nuta, migdałowe chrupanie... A do tego tak prosty w wykonaniu :)
Sevia Kesari (Vermicelli Dessert)
/inspiracja: showmethecurry.com
(porcja na raz)
makaron ryżowy (nitki) w ilości kto ile zdoła, proponuję ok. 1 szklanki :)
1 średnia marchew
2 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki pokrojonych migdałów (u mnie płatki)
1 łyżka masła
1 łyżka miodu
1/4 łyżeczki kardamonu
* zapewne rodzynki są tutaj bardzo na miejscu. możliwe, że gdybym nie miała do nich takiej awersji, znalazłyby się w tym przepisie :]
Makaron przygotowujemy wg przepisu na etykiecie* (mój wskoczył do miski, zalał się wrzątkiem i moment niedługi nabierał wody, a gdy zmiękł, przeprowadził się na sitko). Marchewkę obieramy, trzemy na tarce o średnich oczkach. W rondelku rozpuszczamy masło, dodajemy marchewkę i prażymy ją przez kilka 4-5 minut. Dodajemy wcześniej podprażone na suchej patelni wiórki i migdały oraz miód, a także kardamon. Chwilę jeszcze dusimy, na koniec dodajemy makaron, mieszamy. Pyszne zarówno ciepłe jak i zimne (sprawdziłam! nie zdążyłam zjeść całego śniadania rano, więc zostało trochę na brunch).
* w oryginale makaron powinno się uprażyć na patelni z dodatkiem masła, a dopiero potem zalać wodą. Nie zrobiłam tego jednak, ze względu na to, że nitki od taotao są makaronem błyskawicznym.
* w oryginale makaron powinno się uprażyć na patelni z dodatkiem masła, a dopiero potem zalać wodą. Nie zrobiłam tego jednak, ze względu na to, że nitki od taotao są makaronem błyskawicznym.
świetne ~! koniecznie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe i meega pomysłowe. :)
OdpowiedzUsuńrzadko kiedy próbuję kuchni indyjskiej - to nie tylko wydaje się proste do zrobienia, ale też bardzo smaczne. :)
chyba mam jedzonko na jutro do pracy, dzięki....
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo egzotycznie... i kusząco ^^
OdpowiedzUsuń