Na salonach witamy nowego gościa - amarantus, a także stałego bywalca - marchewkę :) Kiedyś bardzo, ale to bardzo za sobą nie przepadałyśmy, ale teraz się tolerujemy. O ile marchewka nie jest rozgotowana i nieprzyprawiona, to szybko znika z mojego talerza. Moja ulubione marchwiane wcielenie? Zapewne carrot cake (dość typowo, prawda?). Ale spójrzcie na te placki, nie można się im oprzeć :)
Ostatnio natknęłam się w Krk na delikatesy ekologiczne. Dostałam oczopląsu - to pozytyw, ale i doznałam szoku cenowego (tak jak za każdym razem w sklepach eko). Dokonałam raczej 'tańszych' zakupów :] Wśród nich płatki quinoa (o nich kiedy indziej) oraz ziarno amarantusa, które stało się moim dzisiejszym sprawicielem śniadania.
Amarantus, inaczej szarłat to takie pseudo zboże i nie uwierzycie, ale często rośnie w naszych ogródkach jako roślina ozdobna! Hop, zobaczcie sami :) A okazuje się, że to jest jedną z najstarszych uprawianych na świecie (za świętą roślinę uznawali ją Majowie, Aztekowie i Inkowie). Wg Wiki ponad 90% jej upraw w Polsce znajduje się na Lubelszczyźnie - dobrze wiedzieć, pochodzę stamtąd, a nigdy nie widziałam pola usłanego tym purpurowym zbożem :] Co do zalet, jest ich naprawdę sporo. W zawartości żelaza i wartościowego białka bije na głowę soję, a nawet mleko. Obfituje w skwalen (który słynie z właściwości odmładzających) i witaminę E. Nie zawiera glutenu, więc jest bezpieczny dla osób cierpiących na celiakię i alergików. Samo zdrowie!
W sklepach możemy go znaleźć pod postacią mąki, ziarna, płatków, a także poppingu (tzw. amarantus ekspandowany). Ten ostatni możemy zrobić sami domowymi sposobami - wystarczy ziarno uprażyć na patelni (tak jak np. kukurydzę). Mąkę również możemy uzyskać mieląc ziarno w młynku do kawy. Popping jest wspaniałym dodatkiem do musli, jogurtów, sałatek. Ma ciekawy, lekko orzechowy smak. I jedyny minus jaki przychodzi mi do głowy, to jego zapach :)
Amarantusowe placuszki marchewkowo-piernikowe
(8 małych placuszków)
2 średnie marchewki
1 jajo
0,5 szkl. mleka
4 łyżki mąki z amarantusa
2-3 łyżki mąki (u mnie bezglutenowa mieszanka: ryżowa + ziemniaczana)
2 łyżeczki miodu
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1/4 przyprawy do piernika
szczypta soli
1 łyżka poppingu amarantusowego (opcja)
Marchewkę obieramy i ścieramy na tarce o małych oczkach. Do roztrzepanego w misce jaja dodajemy marchew, mleko, miód, sól, a na końcu mąkę z proszkiem, sodą i przyprawę do piernika (możemy również dodać popping). Na wysmarowanej tłuszczem patelni smażymy placuszki z obu stron nakładając je łyżką stołową (tłuszczu używam tylko przed nałożeniem pierwszej partii placków).
* zmielone w młynku do kawy ziarno amarantusa
Oj tak, ziarno amarantusa jest świetnym dodatkiem do wielu rzeczy ale na placuszki bym nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze do tego marchewka, za którą szaleję i mamy idealne, zdrowe i pyszne śniadanie :)
ja dodaje amaranrus do owsiany. Ale maja marchwekooowy kolor *.*
OdpowiedzUsuńmmm mam ochotę na takie marchwekowe ;) pysznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie można się oprzeć *_*
OdpowiedzUsuńKolor mają wyjątkowy :)
OdpowiedzUsuń